poniedziałek, 25 maja 2015

Zapracowani

Dawno nic nie pisałam ale niestety brak nam czasu w tygodniu praca i raz w tygodniu odwiedzamy wiejski ogródek a od piątku już tylko nasze wiejskie siedlisko i pszczoły.
Na zdjęciach poniżej widać postępy w ogródki, grządki zapełniły się roślinkami lub wysianymi warzywkami.






Dodatkowo doszła intensywna praca w wożeniu kamienia na rabaty oraz ze zbieraniem kory. No tak zapomniałam dodać ze rabaty zostały już wyłożenie agrotkaniną, które teraz trzeba zasypać korą, tonami kory...

Dodatkowo dochodzą do tego wszystkiego jeszcze pszczoły, które 3 razy nam się już wyroiły. Pierwszy raz uwiesiły się na świerku zaraz obok, to był nasz pierwszy raz nie mieliśmy gotowego ula i było sporo bieganiny i stresu.

Tak ten cień to ja, jak dobrze ze jeszcze tego schorowanego świerku nie ścięliśmy :)

Ul powędrował na nowe miejsce.
W czasie późniejszego przeglądu kilka dni po wyrojeniu się, asystowałam mężowi w sprawdzaniu co dzieje się w ulu z którego pszczoły się wyroiły no i nie obyło się ( z mojej głupoty) bez użądleń w związku z tym że to nie pierwszy raz zostałam użądlona i wiem ze nie jestem uczulona na jad nazbyt się nie przejęłam, potem to trochę odchorowałam i wychodzi na to że jedna pszczoła szkody mi nie czyni ale już trzy spowodowały reakcję uczuleniową w postaci rumienia i opuchlizny. Po czterech dniach doszłam do siebie ale się nie zraziłam bo wiem że to ja zawiniłam.

Kolejne wyrojenie nastąpiło 2 tyg później, całe szczęścicie była to sobota sadziliśmy borówki w sumie to kończyliśmy i usłyszeliśmy ten charakterystyczny gwar no i wyroiły się tym razem spodobała im się porzeczka n o i byliśmy przygotowani ul stał sobie i podeszliśmy do tego z większym luzem.

To winogronko to rój :)

No i trzeci raz był teraz w sobotę, mąż właśnie miał iść się przebierać zrobić przegląd w ulach skończył swoją prace i znowu gwar i szalone wyleciały krążyły krążyły szukały miejsca ja tylko trzymałam kciuki żeby nie było to zbyt wysokie drzewo i okazało się że znowu wybrały porzeczkę mimo że rój z innego ula ale widocznie coś poczuły...biedna ta porzeczka wymęczona :)



Jak widzicie rój był spory i ciężko było go ściągnąć bo powiesił się nietypowo. Ale sprytny mąż poradził sobie sprawnie, osadził pszczółki w nowym ulu, zaczęły pięknie wchodzić do ula. /zostawiliśmy je w spokoju po godzinie mąż chciał robić przegląd a pszczół brak no i dziwne rzeczy zaczęły się dziać w macierzystym ulu z którego wyleciał rój. Szukałam wyjaśnienia na internecie skonsultowałam również z moją babcią i wyszło na to że pszczoły wróciły do macierzystego ulu, mogło im sie nie spodoba, matka mogła zginąć lub to przez pogodę się rozmyślił bo było burzowo. Ponadto babcia mi opowiadał że kilkakrotnie mieli takie sytuacje i pewnie za kilka dni znowu się wyroją i siedzimy jak na szpilkach i czekamy na telefon alarm ;)


Dodatkowo staram się naturalnymi metodami uporać z mszycą z bobu już dwukrotnie ją zmywałam woda i następnie pryskałam wodą z mlekiem, czosnkiem i gnojówką z pokrzywy..takim miksem a wy macie jakieś sprawdzone naturalne metody?
Ach żałuje że nie mam domku dla biedronek :(
Czytałam że dobry też jest wrotycz albo krwawnik chyba wybiorę się na łowy. Pomidorki podlewałam już dwukrotnie rozcieńczona gnojówką z pokrzywy ale muszę się wybrać po krowę placki bo jest ich u nas za płotem pod dostatkiem w końcu dookoła pastwiska.

Ponadto zaczęliśmy projekt ogród na balkonie- relaks i wypoczynek przy porannej kawie, jak skończymy na pewno pokaże efekty :)

Dodatkowo projekt hamak :) efekty również po ukończeniu.
Pierwsze wirowanie miodu na początku czerwca.
No i wyczekuje pierwszych truskawek bo już są zielone owoce :) 
Mam nadzieje że papryki i pomidory przyjmą się i nic im nie będzie. Liście z kalarepy spodobały się ślimakom, tak tym obrzydliwym najgorszym bezskorupek...muszę piwne pułapki poustawiać.
No i topinambur szaleje, rośnie w oczach :) takie roślinki uwielbiam, nasturcja mi przystopowała i groszek pachnący ale chyba po prostu potrzebowały trochę odchorować.
A jak tam u Was? walka ze szkodnikami ?


Pozdrawiam :)